Witka!
Przychodzę dzisiaj do Was z krótkim
tekstem „Kociego świata”, a także zapowiedziom haulu zakupowego
– czekam na paczkę z rockmetalshop'u. Nadal nie mam odpowiedniego
imienia dla głównego bohatera – proszę podawać pomysły w
komentarzach – wybiorę najlepsze z nich a jego pomysłodawca
otrzyma ode mnie prezent niespodziankę. Co Wy na to?
Ludzie to jednak dziwne
istoty. Pędzą przed siebie, niemal potykając się o
niezasznurowane buty, a to wszystko w imię przyjemności, która
w gruncie rzeczy sprowadza się do tysiąca obowiązków. A
obowiązki te są tylko stratą ich cennego czasu i zdecydowanie
można by je obniżyć do minimum konieczności. Do wniosków
takowych doszedłem gdy moja pani po tajemniczym telefonie z
ostatniej nocy przewróciła dom do góry nogami. Jej
czynności, które tylko wykonywała wiązały się z
pakowaniem i przepakowywaniem torby podróżnej oraz długie i
częste wycieczki do miliona urzędów. Wkrótce pojawiła
się i klatka przenośna dla mnie. To nie wróżyło niczego
dobrego.
- No... wskakuj, musimy iść
do weterynarza i wyrobić ci paszport – jednego październikowego
popołudnia moja pani wpakowała mnie do klatki i zaniosła do
mężczyzny odzianego w biały kitel.
Weterynarz był rosłym na
prawie dwa metry mężczyzną w okularach i sympatycznym wyrazem
twarzy. Naprawdę nie rozumiałem dlaczego wszystkie koty przeklinały
tego człowieka. Ale bardzo szybko dowiedziałem się dlaczego tak
jest. Oczywiście stało się tak po tym jak otrzymałem serie
zastrzyków.
- Kiedy mogę spodziewać się
gotowego paszportu dla kotka?
- Myślę, że do końca
tygodnia będzie wyrobiony. A kiedy ma pani samolot?
- 16 listopada.
Przysłuchiwałem się słowom
mojej pani i tego gościa, ale ból po szczepieniu był tak
nieznośny, że nie potrafiłem zrozumieć. Ale jaki samolot? Dokąd
lecimy?
Na samym końcu pragnę
dodać, że faktycznie 16 listopada mam samolot do... :) Haha,
jestem ciekawa czy zgadniecie gdzie lecę z moim kotkiem (oczywiście z przenośni bo bez kotka lecę xD).